wtorek, 19 lipca 2011
Od pewnego czasu intrygował nas mały ptaszek - dość smukły, mniejszy od wróbla, szary, z dłuższym niż u wróbla ogonkiem. Nie śpiewa, lecz wydaje odgłos podobny do tykania. Nie jest płochliwy - mogłam go zaobserwować na gałązce mirabelki i na siatce obok domu. Udało mi się zrobić mu zdjęcie. Niestety, jest dość niewyrażne, robione przez okno. Podczas przeglądania internetu szukałam odgłosów różnych ptaków. W końcu znalazłam! To pokrzewka piegża i jej głos alarmowy: http://ptakolub.gsi.pl/sylviidae/sylviacurruca.mp3 (Zdjęcie pochodzi z Wikipedii Klik )
czwartek, 14 lipca 2011
Z kwitnącą na czerwono wajgelą (krzewuszką) walczyłam chyba z 5 lat - próbowałam ją rozmnożyć. Łamałam jej gałązki wiosną, latem, późnym latem. Tylko nowe przyrosty i z częścią zdrewniałą. Wkładałam je do wody - z ukorzeniaczem i bez, z dodatkowym okryciem utrzymującym wilgoć i bez niego. Gałązki stały, na końcach zielonych pędów puszczały nowe listki, część zanurzona w wodzie pokrywała się białymi zgrubieniami, z których, tylko patrzeć, wyskoczą korzonki. Nic z tego :-( Za każdym razem listki zamierały, a pęd gnił. W końcu zrobiłam inaczej. Chyba z miesiąc temu znowu ułamałam kilka gałązek. Tym razem włożyłam je do doniczki z ziemią. Dbałam, by ziemia była zawsze wilgotna. Doniczkę ustawiłam w cieniu. Zaglądałam co jakiś czas, podlewałam. Na końcach pędów znowu pojawiły się młode listki. Zaczął piąć się do góry również towarzysz z innego krzewu. Ucieszyłam się. Kilka razy dziennie sprawdzałam, czy wszystko w porządku. Aż tu - na jednej z gałązek pojawiło się takie małe zielone coś: Będą nowe pędy! Udało się :-))) Przede mną ważne zadanie - utrzymać je przy życiu.
czwartek, 07 lipca 2011
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Nie było mnie tu długo i obiecać nie mogę, że to się zmieni. Będę się jednak starała. W dziale robótkowym jestem w trakcie kolejnych 12 serwetek - tym razem czekoladowych, dłubię kolejny Kołderkowy kwadracik. Najwięcej dzieje się w kuchni. Ruszyła pełną parą domowa "przetwórnia". Dziś powstał sok porzeczkowo-jabłkowy. Bez konserwantów, sztucznych barwników, zawartość soku w soku - 100%. :-)) Najpierw były owoce - ok. 8-9 l czerwonych porzeczek, trochę więcej objętościowo pokrojonych jabłek. Jabłka pochodzą przede wszystkim z trawy :-) Trochę spod naszej jabłonki, trochę dostaliśmy i niewiele kupiliśmy. Potem nastąpiło miksowanie na gęstą papkę. Wyszło chyba z 10 2-litrowych porcji. Dla mnie kilka razy ruszyć pokrętłem. Bzyk na około dwadzieścia sekund. W sumie 3-4 minuty pracy sprzętu plus czas na zamianę zawartości kielicha :-) W tym momencie nastąpił znaczący wkład mężowskich rąk - wyciskanie soku z każdej porcji zmiksowanych owoców. Zapomniana przez młode mamy tetrowa pielucha okazała się bardzo pomocna. Dobrze, że handel detaliczny jeszcze o niej pamięta. A potem - pojawił się gar pełen aromatycznego soku. Do tego ok. 3kg cukru i po kilku minutach gotowania rozlewanie do słoików. Efektem wspólnej pracy są 33 słoiczki pysznego soku. Jest lekko kwaskowy, z nutką słodyczy. Będzie doskonale gasił pragnienie, gdy nadejdą upały. Ps. Pyszna jest też mieszanka czarnej porzeczki z jabłkiem. Wtedy moszcz jest średnio mocno wyciskany i zostaje z częścią soku. Papkę zagotowuję z cukrem na gęsty dżem i mam dodatek do bułeczek drożdżowych lub kruszańca. Wspaniały sok daje jesienią mieszanka aronii i słodziutkich, ostatnich antonówek.
|
Archiwum
Ostatnie wpisy
Zakładki:
A tutaj pokazuję prace dorosłych
Adres Igiełek. Prosimy o wsparcie naszej działalności.
Blogi młodych rękodzielników
Igiełki - albumy prac
Korzystam
Moje dokonania
Stąd szablon
Tu kupisz
Uczniom
Z innej beczki
Zaglądam
Zaglądam za granicę
Tagi
![]() |